Zapraszamy w podróż przez Archipelag Pokoleń. W trakcie 6-tygodniowej wyprawy dowiecie się, czym są działania międzypokoleniowe i jaki mają wpływ na lokalne społeczności. Poznacie współczesne trendy demograficzne i przetrzecie się przez różne zjawiska społeczne związane z tematem międzypokoleniowości.
Kogo zapraszamy?
edukatorki_edukatorów
trenerki_trenerów
animatorki_animatorów kultury
słuchaczki_słuchaczy uniwersytetów III wieku
przedstawicielki_przedstawicieli NGO-sów
pracowniczki_pracowników bibliotek i instytucji kultury
społeczniczki_społeczników
wolontariuszki_wolontariuszy
wszystkich zainteresowanych działaniami międzypokoleniowymi
Jakie atrakcje na Was czekają?
Dowiecie się, czym są działania międzypokoleniowe, gdzie mogą być prowadzone i jaki mają wpływ na społeczeństwo i lokalne społeczności
Skonsultujecie swój pomysł na działanie międzypokoleniowe z osobami z Waszego otoczenia
Weźmiecie udział w spotkaniach z gośćmi specjalnymi
Poznacie korzyści, jakie działania międzypokoleniowe przynoszą osobom młodszym i starszym, a także całym społecznościom
Dowiecie się, co to jest rzecznictwo i jak je zastosować w praktyce
Pomożemy wybrać najlepsze dla Was indywidualne metody pracy
Na czym polega przygoda?
Archipelag Pokoleń to internetowy kurs praktyk międzypokoleniowych. Z materiałami każdy może zapoznać się we własnym zakresie, natomiast prawdziwa nauka odbywa się podczas dyskusji w grupach, które stworzycie już na starcie. Treści kursu znajdują się na platformie internetowej. Materiały podzielone są na 6 tygodni. W każdym tygodniu otrzymujecie materiały i zapoznajecie się z nimi przed spotkaniem swojej grupy.
Udział w kursie jest bezpłatny, a od 2020 roku uczestniczyło w nim ponad 400 osób! Poznajcie opinie uczestników, zapoznajcie się z harmonogramem edycji 2024: TUTAJ i wyruszajcie z nami! Zapisy trwają do 24 maja.
Kurs “Archipelag Pokoleń” realizuje Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach programu „Uniwersytety Trzeciego Wieku — Seniorzy w Akcji”.
Zbliża się 29 kwietnia – Dzień Solidarności Międzypokoleniowej! Z tej okazji włączamy się do 4. Warszawskiego Tygodnia Międzypokoleniowego i zapraszamy na spotkanie otwarte w biurze „ę”.
Opowiemy o doświadczeniach uczestniczek i uczestników konkursu „Seniorzy w akcji”. Pokażemy, jak realizować międzypokoleniowe projekty społeczne i pozyskiwać na nie środki. I zaprosimy Was do dyskusji o budowaniu relacji międzypokoleniowych.
Spotkanie poprowadzi koordynatorka konkursu „Seniorzy w akcji” – Małgorzata Stanowska.
Liczba miejsc ograniczona. Zgłoszenia do 23.04 do 12:00: biuro@e.org.pl lub 22 224 35 92.
Kiedy: 25 kwietnia (czwartek)
Godzina: 11:00 – 13:00
Miejsce: Towarzystwa ę ul. Hoża 35/18 III piętro (winda)
Dołączcie do nas w tym dniu! Zapraszamy też do udziału w innych międzypokoleniowych wydarzeniach organizowanych do 30 kwietnia w całej Warszawie: https://cam.waw.pl/wydarzenia-w-warszawie
Dziękujemy głównemu inicjatorowi wydarzenia CAM za możliwość dołączenia do obchodów i wspierania integracji międzypokoleniowej.
Rozpoczeliśmy rekrutację do 17. edycji konkursu „Seniorzy w akcji”, którego celem jest wspieranie osób starszych oraz par międzypokoleniowych w realizacji projektów społecznych. Dołącz do nas i podziel się swoją energią we wspólnym działaniu!
Przyjrzyjcie się swojemu otoczeniu, społecznościom, do których należycie. Jeśli dostrzegacie jakieś wyzwanie, problem czy potrzebę i macie wstępny pomysł na to, jak na nie odpowiedzieć, serdecznie zapraszamy do udziału w tegorocznej edycji.
Konkurs kierujemy do osób w wieku 60 lat i starszych, które chcą samodzielnie lub w parach międzypokoleniowych angażować się w działania społeczne. Nie musicie mieć doświadczenia w prowadzeniu projektów. Na warsztatach przed przyznaniem dotacji będziemy wspólnie rozwijać i doskonalić Wasze pomysły. Wystarczy otwartość na pracę zespołową i gotowość do działania.
Konkurs „Seniorzy w Akcji” realizuje Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach Programu “Uniwersytety Trzeciego Wieku – Seniorzy w akcji”.
W ramach X Ogólnopolskiego Tygodnia Pracy Socjalnej gościmy w biurze Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” studentki i studentów z Akademii Pedaogiki Specjalnej. Członkini zarządu – Ewa Kominek opowie o naszych innowacyjnych projektach społecznych.
Program
19 marca, godz. 13.30-15.15 (sala 2223, bud. B) – Spotkanie z dr Ewą Piepiorą, Kierowniczką Działu Integracji Społecznej Cudzoziemców w Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie, Międzykulturowy Ośrodek Rozwoju Społecznego, pt. Praca socjalna z rodzinami cudzoziemskimi oraz Aleksandrą Piotrowską i Krzysztofem Majdziakiem, Absolwentami studiów na kierunku Praca socjalna w APS, pracownikami Działu Integracji Społecznej Cudzoziemców w Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie, pt. Co dały mi studia?
20 marca, godz. 12.00-14.00,ul. Traktorzystów 26, Warszawa – Spotkanie z Anną Suską-Jakubowską, pracowniczką socjalną z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej w Warszawie.
21 marca, godz. 9.00-11.00, ul. Hoża 35, lok. 18 (3 piętro) – Spotkanie z Ewą Kominek, Członkinią Zarządu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” pt. Innowacyjne projekty socjalne.
21 marca, godz. 13.30-15.00 (sala 1107, bud. A) – Spotkanie z Justyną Kościukiewicz ze Stowarzyszenia Pomocy i Interwencji Społecznej, pt. Asystentura i streetworking w pracy z osobami doświadczającymi bezdomności i uzależnienia.
22 marca, godz. 8.30-10.30, ul. Traktorzystów 26, Warszawa – Spotkanie z Anną Suską-Jakubowską, pracowniczką socjalną z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej w Warszawie.
Publikujemy poniżej wyniki naboru w projekcie Seniorzy w sieci – Sieć w praktyce: 10 miejscowości, w których odbędą się lokalne działania z zakresu edukacji medialnej seniorów. Naszym celem jest podnoszenie kompetencji niezbędnych do korzystania z treści w Internecie, budowanie umiejętności tworzenia i odbioru informacji w sieci, w tym w mediach społecznościowych, oraz dbania o bezpieczeństwo cyfrowe.
Wybór nie był łatwy i bardzo żałujemy, że nasze możliwości są tylko takie, by zorganizować tę część projektu tylko w 10 miejscowościach, bo czujemy, że potrzeby są dużo większe. Będziemy starać się nad tym pracować w przyszłości, by zdobyć finansowanie takie, które pozwoli na rozszerzenie tych działań.
Lista zakwalifikowanych miejscowości:
Bydgoszcz – Koło Emerytów Cieszyn – Fundacja Aktywności Społecznej Cieszynianka Dąbrowa Górnicza – Uniwersytet Trzeciego Wieku Akademii WSB Hajnówka – Stowarzyszenie Uniwersytet Trzeciego Wieku w Hajnówce Leszno – Leszczyńska Rada Seniorów Łaskarzew – Stowarzyszenie Centrum Integracyjno Animacyjne Łódź – Stowarzyszenie Przyjaciół KOS Motycz – Gmina Konopnica – Kluby seniorów Ozorków – Stowarzyszenie Przyjaciół KOS Rybnik – Stowarzyszenie Pomocownia
Lista rezerwowa:
Iława – Uniwersytet 3 Wieku Karniewo – Gminny Ośrodek Kultury w Karniewie
Przed nami wybory samorządowe, czyli ta część polityki, która ma największy wpływ na naszą codzienność i nasze najbliższe otoczenie. Podejdźmy do nich świadomie, z pełnym zapleczem wiedzy i informacji.
Osoby w wieku 60+ z całej Polski zapraszamy do udziału w Klubie Weryfikowania Informacji “Seniorzy weryfikują wybory samorządowe”. Podczas 5 spotkań online, niezależnie od poglądów i opcji politycznych:
nauczymy Cię, jak weryfikować informacje z kampanii wyborczych lokalnych polityków i polityczek, sprawdzimy ich obietnice wyborcze
nauczymy się, jak zadbać o dostęp do informacji publicznej
będziemy rozmawiać o ważnych dla seniorów obszarach i tematach lokalnej rzeczywistości.
Zapraszamy zarówno osoby, które brały udział w kursie online Seniorzy w sieci (wszystkie edycje kursu), jak i osoby, które nie mają żadnej wiedzy i umiejętności na temat weryfikowania informacji.
5 spotkań:
Przed 1 turą wyborów:
Spotkanie 1: 3.04.2024 18:00-20:00 (środa) Zdrowie i aktywność fizyczna
Spotkanie 2: 4.04.2024 18:00-20:00 (czwartek) Ochrona środowiska
Spotkanie 3: 5.04.2024 18:00 -20:00 (piątek) Edukacja i kultura
Po 1 turze, przed 2 turą wyborów:
Spotkanie 4: 8.04.2024 18:00-20:00 (poniedziałek) Infrastruktura, inwestycje lokalne
Spotkanie 5: 9.04.2024 18:00-20:00 (wtorek) Dostęp do informacji publicznej
Na spotkanie zabierz ze sobą informacje, wypowiedzi polityków, obietnice wyborcze, które chcesz sprawdzić.
Spotkania klubu będzie prowadzić Urszula Szeląg ze Stowarzyszenia Demagog, organizacji pozarządowej od blisko 10 lat zajmującej się weryfikacją wypowiedzi polityków oraz treści w mediach społecznościowych.
Urszula Szeląg – W Demagogu od 2018 roku. Członkini redakcji portalu, od 2020 roku koordynuje zespół zajmujący się mediaskanem. W codziennej pracy nadzoruje monitoring debaty publicznej i wyszukiwanie wypowiedzi polityków do weryfikacji. Koordynatorka wolontariuszek i wolontariuszy oraz stażystek i stażystów w stowarzyszeniu, odpowiada za pierwszy kontakt przy rekrutacji. Mentorka Akademii Fact-checkingu, prowadzi warsztaty z dezinformacji i weryfikowania informacji dla różnych grup wiekowych, szczególnie lubi pracować z seniorami. Stale poszerza swoje kompetencje na szkoleniach z rozwoju wolontariatu w organizacjach pozarządowych. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Prywatnie – miłośniczka koreańskiej kuchni i zapalona cukierniczka.
Żeby wziąć udział w spotkaniach, wystarczy wypełnić prosty formularz. Dzięki temu otrzymasz od nas link do platformy Zoom, na której będziemy się spotykać.
Formularz jest aktywny od 11.03.2024 do 29.03.2024.
Klub działa w ramach projektu Seniorzy w sieci, który powstaje jako część programu “Countering Disinformation among Vulnerable Populations in Central Europe” realizowanego w 4 krajach: Polska (Towarzystwo Inicjatyw Twórczych “ę”), Czechy (Transitions), Słowacja (Memo98), Węgry (Center of Independent Journalism).
Duma! Gazeta Wyborcza opublikowała w Dużym Formacie reportaż Ewy Wołkanowskiej-Kołodziej o innowacji społecznej, rozwijanej pod naszymi skrzydłami w ramach programu „Generator Innowacji. Sieci Wsparcia” pt. “Nasi terapeuci. Ptaki po traumatycznych przeżyciach i ludzie z DPS-u tworzą to bliskie relacje”.
Oto tekst całego reportażu:
Mamy panią z zaawansowaną demencją, od rana buczy, pokrzykuje, chodzi wte i wewte. Kiedy pierwszy raz zabrałam tę panią pod wolierę, byłam w szoku. Ona przy gawronach po prostu milknie.
Kiedy Nikolas przyjechał do domu pomocy społecznej, wiadomo było, że widzieć już nie będzie. Próbowano wcześniej temu zaradzić, ale było za późno. Oślepł, a gałki oczne zaczęły mu zanikać. – To twardziel – mówi lecząca go Ewa Rumińska. – Jego świat zmienił się kompletnie, a ten się dostosował. Biedak w końcu znalazł dom. Cieszę się niesamowicie, że ma tutaj tak fajnie.
– Hu, hu, ha, nasza zima zła! – śpiewa temu biedakowi 82-letnia Urszula, która przyszła go odwiedzić razem z terapeutką zajęciową. Przyniosły mu mięso. Obie mają niebieskie jednorazowe rękawiczki. – Nikoś, Nikoś! – Urszula woła do niego jak do swojego wnuczka mieszkającego w Szwecji. Ciepło, czule. Ptak zbliża się, bierze jedzenie, odskakuje na chwilę, znów wraca. Jego kolega o imieniu Kura czeka, aż kobiety pójdą. Ten z kolei dobrze widzi, ale brakuje mu fragmentu skrzydła. Nie dla niego dewolaje, i Paryże, i Szanghaje. Nikoś swoich dni dożyje w wolierze zbudowanej na terenie Fundacji Laurentius w Olsztynie prowadzącej tu w swych placówkach całodobową i dzienną opiekę nad seniorami.
Nikoś i Kura to dwa gawrony, choć niektórzy mieszkańcy nazywają ich czasem krukami, a czasem wronami. Był pomysł, by wolierę nazwać „Ptasim DPS-em”, w końcu stanęło na „Ptasiej Ferajnie”, żeby niepełnosprawnym ptakom dodać mocy.
Początkowo opieką nad tymi zwierzętami mieli się zająć seniorzy, tyle że niektórym z nich pamięć płata figle, innym płatają części ciała. Obowiązek karmienia ptaków i sprzątania u nich mają teraz pracownicy. Kiedy na dworze jest ciepło, pod wolierę przyprowadzają też swoich podopiecznych.
– Mamy panią z zaawansowaną demencją, od rana buczy, pokrzykuje, chodzi wte i wewte. Inni mieszkańcy się wtedy denerwują. Kiedy pierwszy raz zabrałam tę panią pod wolierę, byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć. Ona przy gawronach po prostu milknie. Przygląda się, uspokaja. Siedzimy tam dwie godziny, potem wracamy i znowu jest to samo – mówi terapeutka zajęciowa Anna Wiśniewska-Drężek.
JA – KWIATECZEK POŚLEDNI
Potocznie wszyscy ośrodek ten nazywają Laurentiusem. Jest nie tylko DPS-em. W tym samym budynku jest też prywatny dom opieki i finansowany z budżetu państwa oraz miasta Dzienny Dom „Senior+”, który oferuje zajęcia osobom powyżej 60. roku życia. „Tu można dowiedzieć się czegoś na temat zdrowej diety, szeroko rozumianego bezpieczeństwa seniora, jak również nauczyć się tańczyć zumbę! Dużo śmiechu niosą seniorom zajęcia jogi na wesoło” – taka informacja widnieje na stronie internetowej ośrodka.
82-letnia Urszula przychodzi tu na zajęcia, a wieczorem wraca do swojego domu. Promienieje, choć ma wszelkie powody i prawo do zgorzknienia.
Urszula, która codziennie przychodzi na zajęcia do Laurentiusa. Fot. Ewa Wołkanowska-Kołodziej
– Miałam dziesięć lat, jak zginął mój tata. Oprócz mnie w domu były trzy siostry i dwóch braciszków. Mama miała depresję, jedną zimę cały czas leżała w łóżku. Zostałam rzucona na świat jak nasionko. Braciszkowie mali, siostrzyczki ładniejsze. Ja chciałam iść do góry, a oni mówili: „Ula, poczekaj na mnie”. Byłam odpowiedzialna, braciszka wychowałam. Pięłam się po kamieniach. Ja – kwiateczek pośledni – opowiada Urszula, siedząc w pełnym słońcu na krześle w domu opieki. – Ambitni byliśmy wszyscy, zaocznie zdobyliśmy wykształcenie. Teraz żyję już naprawdę i cenię życie. Wszystko mnie interesuje! – trudno po każdym zdaniu wypowiadanym przez Urszulę nie stawiać wykrzyknika. Może być modelem seniorki, jaką każdy Polak chciałby być. Samodzielna, zdrowa, chodzi na gimnastykę i zajęcia teatralne. Sama kupuje bilety lotnicze w internecie (regularnie lata do córki mieszkającej w Szwecji), ma prawo jazdy (zrobiła je w wieku 50 lat). Lubi przychodzić do Laurentiusa, ale… – Mam nadzieję, że Pan Bóg będzie łaskawy i mnie z dnia na dzień zabierze. Tu jest naprawdę dobrze, ale nie chciałabym tu być. Bylebym w domu dała radę sama zrobić herbatkę, umyć się. Choćby na kolanach – mówi.
Zanim jednak pójdzie do domu, odwiedza koleżanki, które możliwości powrotu do swoich mieszkań nie mają. Chodzi od pokoju do pokoju i zabawia rozmową.
KURCZAKI URATOWANE Z HOLOCAUSTU
W jednym z pokojów mieszka Teresa, porusza się na wózku. Jej współlokatorką jest Sabina. Urszula opowiada o ptakach w ogrodzie. – Jak są upały, to gawronom jest gorąco. Latem nosiłam więc im gałęzie, zaciemniałam wolierę. „Nikosiu, Nikoś…” – mówiłam, a ten wtedy szedł za głosem, bo przecież nie widzi. Do dzióbka mięsko dawałam, i owoce, i warzywa. Kruki są wszystkożerne, nie potrzebują ekstrakarmy – szczebiocze Urszula.
– Mieszkający tu ludzie są chorzy, cierpią, ale ta integracja z ptakami pozwala jakoś zminimalizować to cierpienie – dodaje informacyjnym tonem Teresa.
– Co jest? O co chodzi? – dopytuje Sabina i nachyla się w kierunku obu pań, żeby lepiej słyszeć.
– Pani jest świeża, to opowiem. Jak było ciepło, jeździliśmy do Bukwałdu, gdzie weterynarz Ewa leczy chore ptaki. Ja tym żyłam! Co piątek przyjeżdżały po nas taryfy! Na miejscu częstowano nas herbatką i szarlotką. Oprócz ptaków były tam cudne pieski, z którymi biegał mały dziczek… Może ja za dużo opowiadam? Nie zanudzam? Oprócz orłów i bocianów są tam też kogutki uratowane z holocaustu. Tak, tak, z gazu. Tylko kokoszki po wykluciu się z jajka mają prawo żyć. Jak się okazuje, że to biedny, mały kogucik, to weg! Gazują je. Pani Ewa dostaje z wylęgarni martwe pisklęta, żeby karmić nimi orły. Któregoś razu przywieźli te zwłoki, a tam jakieś nóżki się ruszają. No i uratowała kogutka.
– To bardzo ciekawe! – komentuje Sabina.
– Uratowany z holocaustu kogucik wyrósł na eleganckiego koguta – mówi Urszula. – A ostatnio jak byłam, to w szpitaliku dla ptaków w klatce widziałam pełno uratowanych kogutków. Nie wiem, co oni później z tymi kogutkami robią.
Teresa nie ma wątpliwości: – Łeb ucinają.
Urszula protestuje: – Nie! Pani Ewa nie po to ratuje, żeby zabijać. Pewnie komuś daje, żeby się cieszył. Jak będzie ciepło i pani dyrektor znajdzie pieniądze na taryfę, to tam pojedziemy.
– Może dożyję tego czasu – z nadzieją mówi 97-letnia Sabina.
14-hektarowy Ośrodek Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie, prowadzony założyła doktorka weterynarii Ewa Rumińska. Na zdjęciu z Aleksandrą Jabłońską. To pomysłodawczynie ptasiego projektu. Fot. Ewa Wołkanowska-Kołodziej
CZASAMI PTAK NIE CHCE ŻYĆ
14-hektarowy Ośrodek Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie, prowadzony przez Fundację Albatros, założyła doktorka weterynarii Ewa Rumińska. Jest tu klinika dla ptaków i szpital z pracownią rentgenowską i salą operacyjną. Tu Rumińska leczy poranione ptaki. Jeśli ptak po kuracji odzyskuje sprawność, jest wypuszczany na wolność. Jeśli nie ma szans na przeżycie w środowisku naturalnym, zostaje w azylu, czyli w niewoli.
Na stałe mieszka w Bukwałdzie około 150 ptaków – bociany, gołębie, mewy, myszołowy, są też dwa orły.
Jedna z wolier stoi na uboczu. Na pierwszy rzut oka nie widać w niej nikogo, ale jak się zadrze głowę, to staje się oko w oko z puszczykami.
– To są ptaki nocne, które normalnie nie mają kontaktu z człowiekiem, więc trzeba im dać święty spokój. Część z tych ptaków jest z nami od kilkunastu lat, kilka za jakiś czas wypuścimy na wolność i staram się, by te sprawne nie straciły dystansu do ludzi. Z oswojonym ptakiem są same problemy – mówi Rumińska.
Jednym z takich problemów jest na przykład żuraw. Kiedy się przed nim zamacha rękoma, rozkłada skrzydła i zaczyna tańczyć z człowiekiem. Powód? Żurawie jajo zostało podłożone kurze. Zamiast kurczaka wykluło się żurawiątko. Kiedy wyrosło, było wielkości pięcioletniego dziecka. Ciekawski i niebojący się ludzi ptak. Potrafił wejść do sklepu, zajrzeć do szkoły. Uwielbia błyszczące rzeczy, zwłaszcza pierścionki, i gospodarze zaczęli się bać, że zrobi niechcący jakiemuś człowiekowi krzywdę, próbując zdobyć błyskotkę. Mieszka więc w wolierze z bocianami i dzikiego życia już nie zakosztuje.
Niesprawne ptaki są pożyteczne w wychowywaniu zdrowych dzikich piskląt.
– Czasami mam osierocone puszczyki, którymi zajmują się te niepełnosprawne nianie. W stadzie maluchy szybko uczą się jeść, dużo lepiej się socjalizują i przede wszystkim się nie oswajają. Jeśli ptak jest sprawny, powinien lecieć na wolność – mówi Rumińska.
Ptaki, które dziś mieszkają na terenie Domu Opieki „Laurentius” w Olsztynie, na początku były w ośrodku Rumińskiej. Zostały wyleczone i mieszkały tu przez jakiś czas. Lada dzień do Nikolasa i Kury dołączy mieszkająca na razie w Bukwałdzie Wronka. Ptak, który miał wylecieć na wolność, tuż przed wypuszczeniem w nocy zaczepił obrączką o gałąź i mocno się pokaleczył. Został wprawdzie wyleczony, ale stracił nogę. Teraz przeniesie się do odległego o 22 kilometry Olsztyna.
PTAKI MAJĄ W SOBIE SMUTEK
– Nie znałyśmy się. Któregoś dnia Ewa Rumińska zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy nasi seniorzy nie byliby zainteresowani ornitoterapią, czyli terapią ptakami. Dla mnie ptaki to niesamowite istoty, nieuchwytne stworzenia Boże, więc już w pierwszym zdaniu powiedziałam, że bardzo chcę – mówi Ewa Kordaczuk, dyrektorka olsztyńskiego Laurentiusa. Na jej dyrektorskim biurku, na papierach, leży kot. Jeden z dwóch mieszkających w tej placówce. Gawronów wprawdzie nie atakują, ale na inne ptaki zdarza im się zapolować.
Od tamtego telefonu Ewa Rumińska regularnie przyjeżdża do ośrodka, by opowiadać mieszkańcom o ptakach.
– To, co proponujemy, to jest opozycja do animaterapii. Nie chodzi o to, że kupujemy papużki czy kury i trzymamy w niewoli, żeby ludzie mieli fun. Tu chodzi o to, że niepełnosprawne ptaki po traumatycznych przeżyciach i ludzie mają stworzyć relację, która przyniesie korzyści obu stronom – mówi, idąc do kaplicy w domu opieki. Czekają już tam na nią mieszkańcy domu i kilku pracowników.
– Ptaki to rozwinięte intelektualnie i emocjonalnie stworzenia, które potrzebują rozrywki. Ostatnio oglądałam filmik, na którym kruk, chcąc napić się wody z wysokiego naczynia, przynosił kamyki i wrzucał, by podnieść poziom wody. Moje dziecko popatrzyło na to i rzekło: „Wiesz, mama, nie wiem, czy ja bym od razu na to wpadła” – mówi. Niektórzy seniorzy się uśmiechają, ktoś inny ma nieobecne spojrzenie.
W pierwszym rzędzie siedzi oparta o balkonik 94-letnia Wanda: – Ja szczególnie kocham sikorki. W dzieciństwie dużo chorowałam i spędzałam czas w szpitalach. Mogłam całymi dniami obserwować te ptaki: jak dwa się biły o jedzenie, jak w tym samym czasie trzeci podjadał. Zupełnie jak u ludzi! Ja czułam, jakbym była częścią społeczeństwa sikorek – mówi, uśmiechając się od ucha do ucha, i widać w niej tę małą dziewczynkę sprzed 90 lat.
– Sikorki to charakterne ptaki, szczególnie bogatki – komentuje doktorka Ewa, a pani Wanda zgłasza swoją wątpliwość co do losu Nikosia i Kury: – Patrzenie na te ptaki pomaga nam w zdrowieniu psychicznym, ale choć mają tu bardzo dobrze, to wydaje mi się, że są smutne.
– Wszystkie ptaki, które nie żyją na wolności, mają w sobie ten smutek. Chyba że są to maluchy już wychowane w niewoli. Jest nadzieja, że może głębsza relacja z innym stworzeniem, czyli człowiekiem, ten smutek trochę złagodzi. Im więcej mają bodźców, tym lepiej ich psychika funkcjonuje. Będzie cudownie, jak państwo będziecie wiedzieć, że jesteście im potrzebni, a oni wam – odpowiada weterynarz.
– A czy ptak może dostać depresji? – dopytuje ktoś z sali.
– Może. Miałam takie przypadki, kiedy ptak wyleczony fizycznie całkowicie, choć po amputacji skrzydła, przestawał jeść. Jego świat się zawalił, bo z życia w nieograniczonej przestrzeni trafiał do klatki i nie był w stanie latać. Mnóstwo zwierząt z podobną historią dostosowuje się do innego życia i dobrze funkcjonuje latami. Wchodzą w przyjaźnie, mają romanse, kłócą się, gniazda robią. Ale są też takie, które się nie przystosowują. Miałam ptaki, które umierały, i jedyną diagnozą, jaką mogłam postawić, była po prostu niechęć do życia. Od lat obserwuję zwierzęta i teraz, kiedy widzę, że zwierzę wykazuje niechęć do życia, i po pierwszych próbach dokarmiania na siłę widać, że to nie działa, tylko powoduje większy stres, ja ich nie męczę, odpuszczam. Nie chodzi o to, by na siłę utrzymać to stworzenie przy życiu, ale o to, by ptaki miały życie, które będą akceptować i nie będzie dla nich męczarnią, tylko w miarę fajnym życiem.
Po zakończeniu spotkania, kiedy wszyscy idą lub są wiezieni na obiad, podchodzi do mnie dyrektorka ośrodka.
– My też mamy tu podobne dylematy. Czasem rodzina naciska, by karmić na siłę, za wszelką cenę utrzymywać przy życiu, a my widzimy, że ten człowiek tego nie chce. Ptaki są smutne, bo tęsknią za wolnością, a nasi mieszkańcy tęsknią za czasami, kiedy byli na tyle sprawni, że mogli decydować o swoim życiu – mówi Ewa Kordaczuk.
MAM PLAN: UMRZEĆ DO 2035
– Człowiek mądrzeje, jak ma 90 lat. Albo durnieje – mówi 91-letnia Felicja. Ma pokój jednoosobowy, czyli luksusy. Wygląda on w zasadzie jak małe mieszkanie. Ma tu obrazy koni w galopie, zdjęcia rodzinne, czerwone kubki w kropki. Łazienka, czajnik, dekoracyjne metalowe pudło z ciasteczkami. Jest przytulnie, ale pani Felicja i tak ciągle wraca w opowieści do olsztyńskiego mieszkania w bloku. Jest ono wysprzątane i zamknięte na klucz. Ma 32 metry kwadratowe. Kuchnia i dwa pokoje, jeden długi na 6 metrów, ale szeroki jedynie na 180 centymetrów. Tak zwana kiszka. – Mieszkam tam od 47 lat – mówi Felicja, choć swoje mieszkanie odwiedza rzadko – jedynie wtedy, gdy ktoś ją tam zawiezie, a potem przywiezie z powrotem do ośrodka. Porusza się za pomocą chodzika, więc przez pokój zwany kiszką przejść nie daje już rady. Może najwyżej stać i patrzeć.
– Na klatce schodowej mijają mnie młodzi ludzie. Mówią „dzień dobry” i chcą podnieść moją torbę. Wszyscy ci, którzy mieszkali tu ze mną, poumierali. Nie ma tu drugiej takiej kwoki jak ja – opowiada, szykując kawę. – Długo odwlekałam przeprowadzkę tutaj. Na początku płakałam po kątach – mówi, ale ani smutek, ani nostalgia się jej nie uczepiają.
Pokazuje ulubioną wodę perfumowaną: – Używam zapachów prawie męskich, na przykład „zielonej herbaty” Elizabeth Arden. Jak w Rossmannie jest zniżka, kupuję więcej. Teraz marzę, by ktoś zorganizował wycieczkę do Hebe – tam zawsze jest promocja.
Felicja, mieszkająca w ośrodku na stałe. Fot. Ewa Wołkanowska-Kołodziej
Urodziła się w Wilnie, ale w czasie wojny ona, brat i mama musieli uciekać przed wywózką na Syberię. Tata był w Armii Krajowej i po 1945 roku zniknął. Przez większość życia rodzina myślała, że trafił do Archangielska. Dopiero dwa lata temu bratanek pani Felicji sprawdził archiwa i okazało się, że jej ojciec 11 lat spędził w łagrze w Workucie i tam zmarł.
– Całe życie się dorabiałam. Zostałam pielęgniarką i ubierałam się w fartuch. Oddziałowa dawała mi ręczniki i bieliznę pościelową. Jedna z koleżanek miała elegancką bluzkę. Jak trzeba było zrobić zdjęcie – inne pielęgniarki bluzkę tę pożyczały. Jedyne, co mam, to mieszkanie.
Telewizor w pokoju pani Felicji nie działa, ale ma zostać naprawiony. Najbardziej lubi programy o ptakach. – Pingwiny zawierają związki małżeńskie na całe życie. Jeżeli pani pingwinowa zginie, on drugiej partnerki do końca życia mieć już nie będzie – opowiada z podziwem. Sama za mąż nie wyszła. Mówi, że nikt jej nie chciał, ale to nieprawda. Nie chcieli jej ci, których ona chciała. Nie spotkały się dwie miłości.
Kilkakrotnie była w Ośrodku Rehabilitacji Ptaków Dzikich. Niektórzy seniorzy karmili pisklęta robakami, ale ona się brzydziła. Zainteresowały ją natomiast operacje, które robi doktorka Ewa. Kilkakrotnie obserwowała też wypuszczanie bocianów na wolność: – One też łączą się na całe życie, ale proszę sobie wyobrazić, że potrafią wyrzucić z gniazda własne dziecko, jeśli jest wątłe. To takie straszne! Ja sobie wyobrażam, jak to bocianiątko leci… Przecież czuje, że dzieje się coś niedobrego… A potem umiera. Zabite przez własnych rodziców.
Felicja umrzeć zamierzała dawno temu, co najmniej w 1995 roku. – Wtedy umarła moja mama. Pomyślałam sobie, że ja też nie jestem już młoda, i wykupiłam sobie drugie miejsce na cmentarzu obok niej. Nie przyszło mi do głowy, że będę jeszcze tyle żyła. Po 20 latach musiałam raz jeszcze za to miejsce zapłacić. Teraz nie jestem w stanie chodzić i robić tam porządków, ustaliłam więc z bratankami, że jak umrę, to moją mamę ekshumują, a mnie włożą do pudełka i spalą. Potem razem zabiorą nas do Wrocławia, gdzie mieszka mój bratanek. Miejsce jest opłacone do 2035 roku, więc chyba tym razem umrę do tego czasu. Taki mam plan, to zupełnie logiczne – mówi pogodnie. Mieszkanie zostanie sprzedane dopiero po jej śmierci.
Na pogrzebie ma zaśpiewać Adam Gałka, nazywany olsztyńskim Elvisem Presleyem. A repertuar to „Modlitwa do dobrego Boga” Edyty Geppert: „Daj mi, proszę, dobry Boże,/ Zamiast drogi – to bezdroże,/Które prosto poprowadzi/ Poprowadzi mnie w nieznane./ Innym, dobry Boże, zostaw/ Wstęgi ulic i autostrad,/ A ja niech już na manowcach pozostanę”.
WRONY LUBIĄ JAZZ
Zanim Nikoś i Kura zamieszkali w Olsztynie, seniorzy regularnie jeździli obserwować ptaki do Bukwałdu.
Pieniądze na projekt pod tytułem „Ptasi terapeuci” dała Unia Europejska. Wydarzyło się to w ramach inkubatora innowacji społecznych prowadzonego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę” i PCG Polska, które wspierają ludzi mających ciekawe pomysły na rzecz poprawy jakości życia osób starszych. Testują te pomysły, upowszechniają najciekawsze z nich. Projekty takie w pewnym sensie szykują Polaków na to, co nadchodzi. Dzisiaj co szósty obywatel lub obywatelka mają 65 lat lub więcej. A według badań demograficznych w 2050 roku w takim wieku będzie w Polsce co trzecia osoba. Będzie musiała jakoś sobie radzić, czymś się zająć.
Na początku Ewa Rumińska miała pomysł, by starsi ludzie prowadzili ptasie żłobki – karmili porzucone pisklęta i opiekowali się nimi do czasu, aż będą mogły polecieć na wolność. Okazało się jednak, że karmienie małych ptaków, często przez rurkę, wymaga dużej sprawności rąk. Zamiast wolontariatu opiekuńczego starszym osobom zaproponowano swoistą terapię przy pomocy ptaków dzikich, tym bardziej że współautorką projektu jest Aleksandra Jabłońska, psycholożka pisząca doktorat o wpływie muzyki na rehabilitację ptaków krukowatych. Pilotaż do swoich badań prowadziła w warszawskim zoo.
– Całymi dniami siedziałam w wolierze, puszczałam ptakom różną muzykę i je obserwowałam. Najbardziej reagowały na jazz, skupiłam się więc na piosenkach Louisa Armstronga. Okazało się, że wtedy wrony częściej się przytulają, mają więcej naturalnych zachowań, są spokojniejsze. Przylatywały do mnie, skubały mi sznurówki – opowiada. Kiedy w czasie pandemii zoo zostało zamknięte, odezwała się do Ewy Rumińskiej z pytaniem o możliwość kontynuowania badań w Bukwałdzie. Po kilku latach razem stworzyły innowację przyrodniczo-terapeutyczną, jaką jest ich projekt łączący niesprawne ptaki ze starszymi ludźmi.
– Zadowolony ptak będzie miał ochotę na zabawę. Seniorzy robili na przykład zabawki dla wron. Były to naszyjniki z paciorków, owoców, patyczków, sznurków. Sami wpadli na pomysł, by ozdobić je kwiatami – opowiada.
Ewa Rumińska uczyła seniorów rozpoznawania ptaków, robiła wykłady z ptasiej anatomii i fizjologii. Aleksandra Jabłońska natomiast dbała o emocje samych seniorów.
– Na pierwszych spotkaniach rozmawialiśmy o tym, gdzie były ptaki w ich życiu. Wiele osób cofnęło się do dzieciństwa. Ktoś opowiadał, że jego mama służyła u pana w dworze. W ogrodzie były ptaki i można było się im przyglądać. Rozmawialiśmy też o tym, za czym tęsknią – mówi.
– Kiedyś tak było, że zwierzę jest kochane, fajne, miłe, ale ono musi czemuś służyć. Człowiekowi. Nam zależało, żeby odwrócić to patrzenie. Zwierzę nie jest po to, by czemuś służyć. Ono po prostu jest. Samo to jest cudem. Chciałyśmy, by starsi ludzie mieli doświadczenie kontaktu z inną osobą nieludzką, czyli zwierzęciem, które też jest osobą i jest tak samo jak my na tym świecie – mówi Rumińska.
MOJE CIAŁO DAJCIE ZWIERZĘTOM
Historię Baśki i Artura poznali wszyscy uczestnicy zajęć ornitologicznych. To historia wielkiego romansu, miłości na odległość. Baśka i Artur to dwa kruki, z tym że Baśka to tak naprawdę pan, a Artur – pani.
– Mieszkały przez kilka lat w jednej wolierze i wyprowadziły dwa lęgi. Duże kruki, wychowane przez niepełnosprawnych rodziców, były piękne i dzikie. Artur poleciała na wolność, Baśka został i jest jak Penelopa, a raczej Penelop, który czeka na ukochaną. Ta mieszka gdzieś niedaleko, codziennie przylatuje do Baśki w odwiedziny. Baśka żywiołowo reaguje, rozmawiają ze sobą. Kruki są znane z tego, że łączą się w pary na całe życie i budują trwałe i głębokie relacje. Jak Artur wyleciała z woliery, przez jakiś czas ją tropiłam i obserwowałam, czy sobie poradzi. Widziałam ją z dzieciakami i jakimś obcym krukiem, który się do niej zalecał. Zastanawiałam się, czy pójdzie z nim w lęgi, zacznie nowe życie. Nie widzę jej w parze z żadnym innym ptakiem, ale codziennie jest przy wolierze Baśki – opowiadała jesienią Rumińska seniorom.
W grudniu Baśka zmarł. Ewa Rumińska pochowała go na terenie ośrodka. Woliera jest pusta. W domu doktorki stoi w ramce wydrukowane zdjęcie czarnego kruka.
– Były dni, kiedy nie zdążyłam do niego zajść, ale wiedziałam, że jest. Że można pójść, zagadać. To był specjalny ptak, jeden z najbliższych. Z żadnym innym nie miałam takiego kontaktu, bo on też tego kontaktu bardzo pragnął – mówi, ustawiając znicz na mogile Baśki. – Lubię patrzeć na świat z perspektywy leżącej drabiny – człowiek nie jest lepszy od zwierzęcia, jest inny, ale tak samo ważny. Jak się myśli w ten sposób, to perspektywa śmierci nie jest przerażająca. Najbardziej bym chciała, żeby moje zwłoki oddać zwierzętom – żeby padlinożercy i owady się najedli. Rodzina mnie rozumie i by na to poszła, ale niestety, nie pozwalają na to przepisy.
PRZYSTOJNY MĄŻ W RAMCE
– W mieszkaniu w Warszawie na Wilanowie mam balkon – mówi 94-letnia Wanda, mieszkanka ośrodka w Olsztynie. To ona od dziecka obserwuje sikorki. – Kiedy żył mój mąż, już rano mówił: „Wstawaj, sikorki przyleciały na śniadanie”. Dawałam im ziarenka słonecznika. Wiem, że potrafiłyby same wyłuskać, ale nie chciałam, by się pokaleczyły – opowiada.
W Laurentiusie jest od dwóch lat. Mąż zmarł, siostra zmarła, sama dostała zawału. Razem z mieszkającą w Olsztynie córką postanowiły, że się tu przeniesie. Opowiada o kawce, która się wykąpała w talerzu z wodą na jej parapecie, o szpakach, w które wpatrywała się w sanatorium. O sikorkach, jej ukochanych.
– Kiedyś bardzo pokłóciłam się ze znajomym. Opowiadałam mu o jerzykach, które mają gniazdo na balkonie u mojej córki. A ten pan, choć wykształcony, powiedział: „A ja gniazdo gołębi zerwałem i wywaliłem”. Ja na to: „One przyleciały tysiące kilometrów do Polski, żeby złożyć tu jaja i tu żyć. A tyś to zniszczył” – mówi suchym tonem.
Wanda, mieszkanka ośrodka w Olsztynie. Fot. Ewa Wołkanowska-Kołodziej
Kiedy jest ciepło, odwiedza dwa gawrony w wolierze. – Ale tak się zastanawiam, czy one są szczęśliwe, tym bardziej że są mocno okaleczone. Na wolności by nie przeżyły, ale czy ta niewola w dobrej intencji daje im jakieś poczucie szczęścia? Mnie się zdaje, że zwierzęta odczuwają ból, radość, więź między sobą. Rozmawiam z tymi ptakami. Pytam: „Czy jesteście smutne? Czy coś was boli?”.
Wanda wie, co jest w życiu najważniejsze. – Pożycie małżeńskie – mówi i pokazuje zdjęcie męża w mundurze. – Chwalę się nim zawsze, bo był bardzo przystojny. Szczupły, wysoki, elegancki. Ja byłam przede wszystkim niska. Maszynistki i sekretarki bywały okrutne, lekceważyły mnie, zastanawiały się, dlaczego on ma taką żonę. Tyle że one były głupie, a ja byłam mądra – ciepło opowiada Wanda, która ze swoim mężem spędziła 66 lat. – Tylko dobry związek małżeński podtrzymuje na duchu kobietę. Koledzy mówili do męża: „Czy twoja żona w ogóle śpi w nocy? Kiedykolwiek byśmy przyszli, mieszkanie wysprzątane, a ona uczesana”.
Patrzy na zdjęcie męża. Ma z nim syna, córkę, wnuki, prawnuki. W małżeństwie była jedna rysa.
– Myśmy nie mieli ślubu kościelnego. Wojsko to było jego szczęście. Poza tym on studiował socjologię, filozofię i do wiary podchodził z rezerwą. Kiedyś ksiądz powiedział mi tak: „Słuchaj, jeżeli on jest uczciwym człowiekiem, nie szkodzi, że nie macie ślubu. Możliwe, że on jest jeszcze lepszym chrześcijaninem niż ci, co bez przerwy klęczą pod ołtarzem. Nie truj go, bądźcie szczęśliwi, dzieci wychowujcie”. Ale ja do komunii iść nie mogłam. Teraz jestem tutaj. Poszłam do spowiedzi i wszystko księdzu opowiedziałam. On na to: „Możesz już teraz być swobodna”. I tak jest.
Kiedy jest jej ciężko, pyta męża o rady. Przyśniło jej się raz, jak zwraca się do niego: „Tak rzadko mi się śnisz. Przyjdź we śnie częściej”. Odpowiedział: „Nie wiem, czy mi się to uda załatwić”.
CZY PTAK JEST SZCZĘŚLIWY?
– Kiedy skończyły się pieniądze z projektu na terapię z pomocą ptaków, seniorzy reagowali różnie. Ci, którzy przychodzili – tak jak pani Urszula – do domu opieki tylko na dzień, reagowali inaczej niż stali mieszkańcy. Pani Ula planowała, że będzie przyjeżdżać, grabić, odwiedzać. A ci, którzy mieszkają na stałe w Laurentiusie i nie są samodzielni, mieli w sobie więcej smutku: „Kiedy będzie następne spotkanie o ptakach? Czy w przyszłości się jeszcze uda?” – mówi Aleksandra Jabłońska.
Nikt nie pamięta, kto wpadł na pomysł, żeby na terenie olsztyńskiego Laurentiusa wybudować wolierę i tu, na miejscu, obserwować ptaki. Dyrektorka sama szukała sponsorów i to ich nazwiska są dziś na tablicy tuż przy nowym domu Nikolasa i Kury. – Jak do mieszkańców przyjeżdżają rodziny, to pierwszym punktem wycieczki po ogrodzie jest „do ptaków” – mówi Kordaczuk. Zdradza, że kilku dyrektorów domów pomocy społecznej pytało ją o to, w jaki sposób można mieć wolierę. Też by chcieli.
– Nie wiadomo, czy mieszkające w azylach ptaki są szczęśliwe, bo co to znaczy? Jest to pytanie filozoficzne, przecież ludzie sami nie potrafią określić, czy są szczęśliwi. Możemy stwierdzić natomiast, czy warunki, w których mieszkają ptaki, odpowiadają ich potrzebom. Możemy ocenić ich dobrostan. Czy się stresują, czy są spokojne. W wielu ośrodkach podobnych do naszego zwierzęta czasem się usypia, bo nie ma dla nich odpowiedniego miejsca ani możliwości zorganizowania domu. A one chcą żyć i żyją nieraz po kilkadziesiąt lat – tak jak orły, kruki, mewy, puszczyki. Jeśli będę miała w Bukwałdzie 10 razy więcej ptaków niż dziś, to one będą miały u mnie 10 razy gorzej. Gdyby się stworzyła współpraca z ilomaś takimi domami, w których byłyby stadka po kilka, kilkadziesiąt ptaków, to powstałaby sieć takich świetnych domów. Tak jak ten, który mają Nikoś i Kura – mówi Ewa Rumińska.
Karmienie gawronów w ośrodku, w którym seniorzy opiekują się ptakami. Fot. Ewa Wołkanowska-Kołodziej
PRZYJAŹŃ OSÓB LUDZKICH I NIELUDZKICH
W opisie innowacji „Ptasi terapeuci” widnieje, że w trakcie trwania programu „starsi ludzie zwiększają swoje poczucie sprawstwa, poprawiają samopoczucie, budują nowe relacje społeczne i międzygatunkowe” oraz że celem innowacji jest „podmiotowe traktowanie wszystkich uczestniczek i uczestników, bez względu na gatunek, wiek, płeć, poglądy, wyznanie”. Są też wskazówki dla osób, które chciałyby taką innowację wdrożyć w innej placówce: „Pamiętajcie, że potrzeby ptaków muszą być respektowane na równi z potrzebami ludzi”.
W przygotowanych przez Jabłońską i Rumińską scenariuszach zajęć dla seniorów są też propozycje medytacji. Jedna z nich to tzw. medytacja bezpiecznego miejsca. Starsi ludzie mają wyobrazić sobie, że są projektantami, którzy tworzą miejsce dla siebie.
Czy byłoby tam przytulnie?
Czy byłoby dużo przestrzeni?
Gdzie mogliby się schronić, a gdzie spotykać z innymi?
Gdzie mogą się ogrzać, a gdzie ochłodzić?
Czy byłoby tam duże okno?
Jest też propozycja relaksacji polegającej na tym, by starsi ludzi wyobrazili sobie, że są ptakami. I zastanowili się, czy chodzą, czy lecą. I jak to jest mieć skrzydła? Dziób? Pióra? Jak odbiera się słońce, wodę, wiatr? Jak się pachnie?
I by spróbowali polecieć w jakieś ładne miejsce. Gdzie by to było?
***
Reportaż został opublikowany w Dużym Formacie w Gazecie Wyborczej: LINK
Zapraszamy do kontynuacji obcowania z siecią, jej możliwościami i zagrożeniami, tym razem w realu. Dla uczestników kursu online “Seniorzy w sieci” (wszystkich dotychczasowych edycji) tworzymy możliwość zrealizowania działania dla swoich rówieśników ze społeczności lokalnych. Rozszerzajmy wiedzę o kompetencjach niezbędnych do korzystania z treści w Internecie, o specyfice tworzenia i odbioru informacji w sieci, w tym w mediach społecznościowych, oraz o bezpieczeństwie cyfrowym. I twórzmy przyjazne przestrzenie, które wspierają edukację i kompetencje społeczne osób starszych. Nieustannie działamy pod hasłem: Rozgość się w sieci, jesteś u siebie!
Co będziemy robić?
W 10 miejscowościach będziemy wspólnie organizować lokalne wydarzenia związane z edukacją medialną seniorów, które mogą przyjąć jedną z następujących form:
warsztaty
world cafe
panel
debata
I dotyczyć takich zagadnień, jak:
SCAM – jak nie dać się oszukać?
MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE – na co uważać?
Ej-Aj – czyli sztuczna inteligencja jako nowy element dezinformacyjnego krajobrazu
Wydarzenia będą odbywać się między 2.04 a 31.05.2024.
Jak będziemy Was wspierać?
Wspólnie z naszym partnerem Stowarzyszeniem Demagog zapewnimy Wam:
obecność eksperta i ekspertki od wybranego tematu, który przeprowadzi z Wami działanie dla Waszej grupy (w przypadku miejscowości, do których trudno dotrzeć publicznym transportem zbiorowym, będzie to obecność online)
wsparcie tutoringowe Towarzystwa ę w zakresie pracy ze społecznością seniorską i aktywizacją uczestników (ok. 2 h tutoringu online na miejscowość)
wsparcie organizacyjne i promocyjne (materiały promocyjne)
minigrant w wysokości 800 zł na organizację wydarzenia
Krok po kroku – jak się zgłosić: KROK 1: Znajdź w swojej miejscowości organizację lub instytucję, z którą zorganizujesz wydarzenie. To może być: organizacja pozarządowa, biblioteka, samorządowa instytucja kultury, podmiot prowadzący działalność (m.in. edukacyjną, kulturalną, społeczną) aktywizujący społeczność lokalną, klub/centrum lokalne, miejsce aktywności lokalnej, centrum integracji społecznej i inne prowadzone przez jednostki samorządu terytorialnego, rada seniorów, uniwersytet III wieku
KROK 2: Przeczytajcie razem regulamin, dostępny tu:
KROK 5: 8.03.2024 ogłosimy wyniki i zaczniemy wspólnie planować i organizować Wasze wydarzenie.
Jeśli macie pytania, skontaktujcie się z koordynatorką projektu: Karolina Śmigiel, karolina.smigiel@e.org.pl, 504163396.
Wydarzenia są organizowane w ramach projektu Seniorzy w sieci, który powstaje jako część programu “Countering Disinformation among Vulnerable Populations in Central Europe” realizowanego w 4 krajach: Polska (Towarzystwo Inicjatyw Twórczych “ę”), Czechy (Transitions), Słowacja (Memo98), Węgry (Center of Independent Journalism).
Mamy przepis na kluby konwersacyjne. Połącz starszych dorosłych wolontariuszy i osoby z doświadczeniem migranckim lub uchodźczym, spotkaj się z nami i dowiedz się jak z sukcesem poprowadzić klub konwersacyjny w swojej społeczności.
13 lutego 2024 r. godz. 10:30-15:30 Fabryka Aktywności Miejskiej, ul. Tuwima 10, Łódź
Udział w wydarzeniu jest bezpłatny. Liczba miejsc ograniczona. W wypadku większej ilości zgłoszeń będzie decydowała kolejność zgłoszeń i motywacja. Mieszkasz poza Łodzią? Przyjedź! Zwracamy koszty podróży i zapraszamy na obiad.
CO TO JEST? Podczas spotkania podzielimy się pomysłami i doświadczeniami wyniesionymi z realizacji projektu “Polska dla Początkujących i Zaawansowanych – Podaj Dalej” realizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych “ę” w partnerstwie z Polskim Forum Migracyjnym. Celem projektu jest sieciowanie i merytoryczna pomoc dla organizacji i instytucji samorządowych chcących wspierać włączenie społeczne uchodźczyń, uchodźców, migrantów i migrantek.
Część z nich buduje w Polsce swoje życie – pracują lub szukają pracy, korzystają z edukacji, ze służby zdrowia, z kultury. Ważne jest stworzenie warunków, by mogli czuć się u nas możliwie najlepiej i bezpiecznie.Ułatwieniem tego procesu jest tworzenie relacji z Polkami i Polakami w lokalnych społecznościach – także poprzez naukę języka polskiego.
Wypracowany przez nas model działania polega na łączeniu wolontariuszek i wolontariuszy 60+ oraz osób przybywających z innych krajów poprzez konwersacje w języku polskim.
W realizację projektu zaangażowało się 11 podmiotów z całej Polski, które połączyły ponad 120 wolontariuszy i wolontariuszek z ponad 120 osobami migranckimi i uchodźczymi. Spotkania tandemów konwersacyjnych doprowadziły do nawiązania trwałych relacji, a w niektórych przypadkach obudziły w uczestniczkach i uczestnikach ochotę do współdziałania w większej grupie i zainspirowały do nowych pomysłów. Podczas wydarzenia finałowego pokażemy jak taki klub założyć w swojej społeczności.
DLA KOGO? Dla animatorów/animatorek, edukatorów i edukatorek, przedstawicieli organizacji/instytucji z całej Polski i niezależnych osób, które:
skupiają wolontariuszy 60+ lub chcą włączyć je do swoich działań
działają bądź chcą działać na rzecz uchodźczyń uchodźców
dla każdego kto chce budować społeczeństwo oparte na otwartości, zaangażowaniu, akceptacji i solidarności. Zapraszamy przedstawicieli domów kultury, bibliotek, organizacji pozarządowych uniwersytetów trzeciego wieku.
PROGRAM WYDARZENIA:
10.30-11.00 – Powitalna kawa, bo dobrze zacząć każdą wspólną przygodę filiżanką z aromatycznym napojem 11.00-11.30 – “Migranci i uchodźcy w Polsce – w jakim miejscu jesteśmy dziś?” – spojrzenie na rzeczywistość z perspektywy nowej różnorodności z Martą Białek-Graczyk (Towarzystwo “ę”) i Karoliną Czerwińską (Polskie Forum Migracyjne) 11.30-13.30 – “Podaj Dalej krok po kroku” – warsztaty prowadzone przez Agatę Pietrzyk-Sławińską i Ewę Jagiełło (Towarzystwo “ę”), wraz z uczestnikami projektu “Polska dla początkujących i zaawansowanych – Podaj Dalej!”. Jak działać, żeby angażować Polaków i wspierać włączenie społeczne migrantów z różnych krajów? 13.30-14.30 – Przerwa na lunch – czas na wymianę myśli i doświadczeń przy smacznym posiłku 14.30-15.15 – “Stoliki Inspiracji” – rozmowy z lokalnymi realizatorami klubów konwersacyjnych 15.15-15.30 – Zamknięcie spotkania – Marta Białek-Graczyk (Towarzystwo “ę”)
PROWADZĄCE:
Marta Białek-Graczyk – prezeska Towarzystwa Inicjatyw Twórczych “ę”, socjolożka, Specjalistka od wspierania rozwoju projektów społeczno-kulturalnych i innowacji społecznych – zwłaszcza w obszarze osób starszych i działań międzypokoleniowych. .Ekspertka i doradczyni w sprawach innowacji społecznych i kultury.
Karolina Czerwińska – członkini Zarządu Polskiego Forum Migracyjnego– absolwentka antropologii kultury na Uniwersytecie Warszawskim oraz studiów podyplomowych z zakresu zarządzania projektami w Szkole Głównej Handlowej. W Fundacji koordynuje projekty (miejskie, ogólnopolskie i międzynarodowe) oraz dba o skuteczną komunikację i rozpoznawalność PFM.
Ewa Jagiełło – koordynatorka projektu klubów konwersacyjnych. Etnografka, antropolożka organizacji, badaczka jakościowa, doktor nauk humanistycznych. Absolwentka i wieloletnia pracowniczka naukowa Uniwersytetu Łódzkiego.
Agata Pietrzyk-Sławińska – tutorka w programie klubów konwersacyjnych, kierowniczka Działu Edukacji w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, członkini i facylitatorka Fundacji Nowej Wspólnoty. Trenerka i doświadczona koordynatorka wolontariatu w kulturze.
Wolontariusze i realizatorzy klubów konwersacyjnych w całej Polsce, którzy w trakcie wydarzenia podzielą się swoimi doświadczeniami.
Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.